Jakże często przechodzimy lub przejeżdżamy obok znanych nam miejsc. Nie zwracamy uwagi na nie i nie zdajemy sobie sprawy z ich piękna. Przecież zawsze tu były, zawsze takie same, no może mniej zniszczone lub nieodnowione. Ale przyjrzyjmy się im dokładniej. Może zawierają w sobie jakąś historię, ukryte piękno.
Dzisiaj pragnę zwrócić uwagę na dzielnicę Krakowa-Nową Hutę.Wybudowana w latach 50. ubiegłego wieku. Pierwotnie, jako samodzielne miasto miała liczyć 60 tys. mieszkańców, robotników kombinatu hutniczego. Niestety nie zrealizowano do końca projektu i nie zamknięto Alei Róż budynkiem ratusza. Pozostało tylko miejsce, nazwane „Parkiem Ratuszowym”, a sama Nowa Huta została włączona do Krakowa, jako jego dzielnica.
Zajmijmy się jednak tym, co wybudowano.
Widziana z lotu ptaka przypomina wschodzące słońce. Plac Centralny stanowi tarczę słoneczna, a odchodzące od niego ulice są jak promienie. Szerokie, jasne, wygodne zapraszają do spaceru. Przy nich bloki pogrupowane w osiedla. Najstarsze Wandy, Willowe, ale i młodsze Urocze, Szkolne, Kolorowe. Popatrzmy na styl architektoniczny tych budynków. Nazywają go Socrealizmem. Raczej jest to uwspółcześniona forma Renesansu. Przy Placu Centralnym monumenty, potężne, ozdobne, prawie groźne, prawdopodobnie o to chodziło projektantowi. Szczególnie Plac Centralny i Aleja Róż otoczone były przez budynki z galeriami kolumnad na dachu. Niestety, kolumienki zrobione z piaskowca szybko uległy wpływom atmosferycznym i zaczęły zagrażać bezpieczeństwu przechodniów, co spowodowało ich usunięcie. Istnieje podobno projekt ich przywrócenia? W niektórych budynkach spotykamy zachowane jeszcze perełki sztuki kowalskiej. Kute ręcznie bramy, za nimi szyby klatki schodowej. Idąc, a właściwie jadąc Aleją Solidarności dojeżdżamy do budynków administracyjnych kombinatu hutniczego. Przypominają wyglądem renesansowe pałace Włoskie. Przez miejscowych nazywane potocznie Pałacami Dożów, lub żartobliwie Watykanami. Tu też wejścia ozdobione sztuką kowalską. Wszystko zaprojektowane przejrzyście przez pracownie inż. Tadeusza Ptaszyckiego w Centralnym Biurze Projektów. Wnętrzami natomiast zajęła się grupa artystyczna ” Ład”. To właśnie im zawdzięczamy projekty żyrandoli i drzwi. Była to polska szkoła designu. Mamy wrażenie, że projektanci korzystali ze wszystkich wzorów i stylów architektonicznych. Mimo podobieństwa i jakby unifikacji każde osiedle jest inne i ma swój charakter. Najbardziej monumentalne to te bliżej Placu Centralnego. Budynki użyteczności publicznej wyróżniają się wielkością i twardością stylu. Sklepy to salony o bardzo bogatym wystroju. Może miało to świadczyć o wyższości systemu. Niestety nie wszystkie zachowały się do dzisiaj. Resztki ich wspaniałych wnętrz możemy zobaczyć w sklepie Cepelii na Centrum B lub papierniczym na Centrum C. Tutaj specjalny ukłon w stronę właścicieli sklepu „Lewiatan” na Centrum D. Wnętrze odnowiono z zachowaniem całego pierwotnego wystroju pamiętającego czasy kiedy zajmował je MPiK. Zachowane w świetnym stanie posadzki, zostały wyczyszczone i dalej pełnią swoje zadanie. Odnowione sufity zachowały swoje ozdoby z których największe to kute ręcznie żyrandole. Wymiana drzwi wejściowych do sklepu na nowoczesne automatyczne została połączona z eleganckim i pomysłowym wyeksponowaniem starych, już zabytkowych. Całość dopełniają duże fotografie z okresu początków Miasta. Zapraszam do odwiedzenia i podziwiania, a przy okazji…
Im dalej, od centrum, zmienia się charakter zabudowy. Niskie bloki przypominają raczej wolno stojące domki wśród dużej ilości zieleni. Proszę zwrócić uwagę na tę zieleń, z dość rzadkimi okazami flory. Przyjazną mieszkańcom infrastrukturę przypieczętowano zalewem, jako ośrodkiem wypoczynkowo-spacerowym. Wyposażony w okresie świetności w estradę i parkiet do tańca. Natomiast od południa Plac Centralny zamknięty łąkami z bardzo rzadką fauną i florą stanowi drugi wielki obiekt spacerowy. Jeszcze tylko spojrzenie na Szpital im. „Stefana Żeromskiego” położony w parku, sąsiadujący z łąkami sprawia wrażenie bardzo przyjaznego miejsca dla chorych. Wiele można by opisywać, ale lepiej wyruszyć samemu i pooglądać.
Pomijam natomiast całą infrastrukturę i samodzielność poszczególnych osiedli. O tym można poczytać na stronach Nowej Huty. Moim celem jest zachęcić do spaceru.
Zapraszam do podziwiania tej architektury, wpisanej na listę zabytków, zaprojektowanej, a nie zrobionej w fabryce domów.
J.Magierowski